Zanim odpowiesz, zastanówmy się czy tak samo rozumiemy to słowo.
O zaufaniu można mówić w dwóch wymiarach: 1. zaufanie transakcyjne i 2. zaufanie relacyjne.
Zaufanie transakcyjne dotyczy sytuacji, w której wiemy, że ktoś zrobi to, co obiecał lub wykona zlecone zadanie na czas.
Zaufanie relacyjne odnosi się do osób, które chcą nas wysłuchać i zrozumieć bez oceniania lub krytykowania, zachowają wszystkie informacje dla siebie i nie wykorzystają ich przeciwko nam.
W różnych sytuacjach kryzysowych obydwa składniki zaufania odgrywają różną rolę. Na przykład czy hasło "wszyscy płyniemy w jednej łodzi" wywoła panikę (bo nikt nikomu nie ufa) czy zmobilizuje do wspólnego działania (bo każdy wie co robić i ma zaufanie do innych członków zespołu)?
Liderzy zespołów kryzysowych, dla których liczy się skuteczne działanie, kładą większy nacisk na zaufanie transakcyjne. Mogą bez problemu współpracować z ludźmi, których nie darzą nadmierną sympatią, bo dla nich najważniejsze jest prawidłowe i terminowe wykonanie zadania.
Z kolei szefowie, którzy patrzą na świat przez pryzmat relacji, cenią sobie zaufanie relacyjne. Nie wyobrażają sobie współpracy bez dobrych relacji, nawet jeśli ludzie nie kończą zadań w ustalonym terminie.
W każdym zespole kryzysowym są osoby, dla których zaufanie ma większy walor transakcyjny lub relacyjny. Szef takiego zespołu powinien zdawać sobie sprawę z tych różnic i ich konsekwencji oraz budować atmosferę zaufania, która przyniesie najwięcej korzyści.